Muzyczny towarzysz



sobota, 25 października 2008

3.

      Jego oczom ukazała się pełna twarz o szmaragdowych oczach. Roztaczały one ciepły blask, kontrastujący z krótko ostrzyżonymi na lewym boku głowy włosami, nadającymi uczesaniu lekko agresywną wymowę. Jedna szczery uśmiech stojącej przed nim brunetki czynił ów kontrast nieistotnym. Swobodnie zwisający znad skroni kosmyk wsunął się niedbale w kącik ust.
– Cześć… – odpowiedział nieco niepewnie na radosne powitanie. Starał się przypomnieć sobie skąd ją zna, jednak mrok skrywający pamięć był nieprzenikniony.
– Co słychać?
      Jakże nie lubił tego ogólnikowego i boleśnie schematycznego pytania. Niczym wytrych otwierało każde zamknięte na zardzewiałą kłódkę drzwi znajomości.
– Za wiele – zrobił pauzę, by ściągnęła brwi w zdziwieniu – Ten zdedodekafonizowany chód głosów nie pozwala mi się skupić – wskazał wzrokiem kolejkę stojącą przy kasie.
– Ach – rozpogodziła się w przypływie zrozumienia – Tak, zazwyczaj nie bywa tu tak głośno.
– Wiem – przytaknął ze znawstwem stałego klienta – Słuchaj… czy możesz mi przypomnieć skąd się znamy?
– Nie ma sprawy – widząc jego zakłopotanie przybrała pojednawczy wyraz twarzy w półuśmiechu – Zajęcia plastyczne, pamiętasz? Doktor Judym, jak go nazywaliśmy. Do dziś pamiętam jego zaskoczoną minę, kiedy zobaczył, co ulepił ten blondyn z kolczykiem w uchu.
Tak, już wiedział. Znał ją z warsztatów dr Iwickiego, „Glina jako zapis procesu twórczego”. Ten facet miał tak dobre serce, że nawet zwykły gniot traktował jako przebłysk geniuszu. Niekiedy wyglądał przy tym niczym zdjęty nabożną czcią wyznawca prymitywnego bożka. Często wprawiał takim zachowaniem studentów w zażenowanie. Mimo to był dobrym wykładowcą.
– Beata, siadaj – powiedział życzliwym tonem.
– Nie, dzięki. Jestem ze znajomymi i już stąd uciekamy – zerknęła za siebie, jakby upewniając się, co do tego zamiaru – Chcemy znaleźć jakieś spokojniejsze miejsce. Podeszłam tylko przywitać się, ale jestem ciekawa, jakie znalazłeś zajęcie po Akademii.
– Podajesz tyły wobec tej pięknej melodii strun głosowych? – rzekł z lekką kpiną puszczając jej perskie oko – Co do zajęcia, to wystawiam.
– Tworzysz? – zapytała z niedowierzaniem, jakby po ASP dało się tylko roznosić ulotki. Jednak rzeczywiście wielu jego znajomych nie zajmowało się sztuką. Wobec wyboru „pieniądze czy pasja”, wybierali zwykle to pierwsze, bo połączenie tej alternatywny wymagało albo intuicji biznesowej albo innych studiów. Bogu dzięki, że byli też tacy, co woleli wieść nieco niższy poziom życia. A co do niego…
– Wystawiam dzieła mistrzów na aukcjach. Przynajmniej taki mam z tym wszystkim kontakt.
Wyglądała na nieco zawiedzioną. Ucierpiała jej wiara w pięknoduchy ich rocznika. Sama pracowała po znajomości firmie zajmującej się finansami, choć niczym cierń kuły ją niespełnione młodzieńcze marzenia. Być może kiedyś, w sprzyjającym miejscu i czasie będzie mogła rozwinąć swe skrzydła, ciasno opięte białą koszulą i eleganckim żakietem.
– Cóż… dobre i to, prawda? – słowa zabarwiły się niepewnością – idę. Do następnego!
      „Baj, baj Beato. Może spotkamy się w lepszych okolicznościach, może na naszych wernisażach” pomyślał odprowadzając ją wzrokiem, po czym wrócił do lektury.

12 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Czarodziej Kobiet :) ale jaki subtelny... :)

XL pisze...

Ojej, a ja się nastawiałam na powrót jakiegoś love story z przeszłości :( Zawsze strasznie kłopotliwe jest dla mnie pytanie w stylu: czy możesz mi przypomnieć skąd się znamy? :\
Córka mojej siostry ciotecznej jest na ASP ale na jakimś projektowaniu przemysłowym czy czymś takim, nie znam się na tym. Mam nadzieję, że po tym będzie miała zajęcie, a jej "plastyczność" na tym nie ucierpi.

Łukasz pisze...

klaudia - hiehie, ja czarodziej? Eee ;-)

nimfa - a nie wiem jeszcze, czy będzie tu jakieś love story. Wszystko tworzę pod wpywem chwili i nie mam żadnego określonego planu. A i pamięć niekiedy zawodzi ;-)

Jasne, że będzie miaa, tylkol pytanie jakie. Czy będzie artystką? Czas pokaże :-)

Anonimowy pisze...

Oj zaniedbałem się w blogowym życiu a tu tyle nowości - już nadrabiam zaległości i obiecuje, że się poprawiam :)
politykoznawstwo.blog.onet.pl

XL pisze...

Hehe, pamięć? No widać było wcześniej: skąd my się znamy? ;P
Kurczę, zazdroszczę tworzenia "z palca". Ja nawet nie mogę wytworzyć dumając godzinami ;)

Anonimowy pisze...

A mówią, że faceci nie potrafią tak dobrze pisać o kobietach... :)
Escada

Ela pisze...

no nieźle :):):):) Nie wiedziałam, że umiesz tak pisać :) Pozdrawiam serdecznie!!!

Anonimowy pisze...

No,no odważne próby prawdziwej prozy . Życzę powodzenia. Lubie takie szczegółowe opisy , bardzo plastyczne , nadające prozie szanse scenariusza filmowego. pozdrawiam serdecznie. Brydzia

Anonimowy pisze...

Brydzia to ja Petronela,kurcze za kazdym razem mam problemy... no to dodatkowo całuski

Anonimowy pisze...

Czekam na kontynuację. Nie każ mi długo czekać. :-)

~green

Anonimowy pisze...

Glina jako zapis procesu twórczego?? No jakby na to nie patrzeć, to brzmi bynajmniej intrygująco :))
Swoją drogą, to ja nie myślałam, że ona sobie pójdzie! Łukaszu! Ileż on tam bedzie siedział tak bezczynnie?? hmm???????????

Łukasz pisze...

margi - hahaha, wszystko w swoim czasie. Zdradzę Ci tajemnicę: sam nie wiem, co będzie dalej :-D