Muzyczny towarzysz



środa, 24 grudnia 2008

Święta i osobista ewolucja ich znaczenia

24 - 8 = 16.

Szesnaście dni od ostatniej notki, a dzisiaj Święto Bożego Narodzenia i związana z nim Wigilia. Zaraz usiądę do stołu, przełamując się wpierw opłatkiem, z moją matką, ojcem, z jego wiekową ciotką oraz z pewną panią, także już zaawansowaną w latach, która miała niegdyś wpływ na moje wychowanie. Te dwie ostatnie osoby, samotne i opuszczone przez najbliższą rodzinę, zajmują niejako symbolicznie owe czekające na niespodziewanego gościa nakrycie. Dodatkowe krzesło, którego właściwie i tak nikt nie zajmie, jeżeli sami się o to nie postaramy, i którego rola sprowadza się do poprawy samopoczucia z powodu iluzji bycia dobrym. Dobrym dla innych, tych nieznajomych, w duchu przykładnego chrześcijanina, kochającego bliźniego swego jak siebie samego.

---

Kiedyś Wigilia była dla mnie przede wszystkim, lub nawet jedynie, oczekiwaniem na prezenty. Do dzisiaj pamiętam wielką radość, której doznawałem rozpakowywując zawinięte w świąteczny papier pudło klocków Lego. Pamiętam też, jaki byłem zły z powodu nieotrzymania oczekiwanej rzeczy. Ciasta też można było się nieco najeść, posiedzieć do późna, w łózku zaś marzyć o następnym dniu, gdy będę składał klocki w spójną całość. A reszta? Rodzinne grono, życzenia, rozmowy, stanowiły przeszkodzę w osiągnięciu prezentowego spełnienia; były kompletnie niepotrzebnym elementem i wartością przeze mnie niezauważaną.

Im jednak jestem starszy, tym bardziej zaczynam doceniać rodzinną stronę Wigilii, i tym mniej interesują mnie to, co znajdę pod choinką. Właściwie do tej ostatniej kwestii zupełnie nie przykładam znaczenia, choć nie powiem, że nie jest miło coś dostać. Najbardziej jednak liczy się pamięć i życzenia, długie rozmowy przy herbacie, obecność okraszona wyjątkowym czasem. I nie jest on dla mnie wyjątkowy, ponieważ rodzi się Chrystus, lecz dlatego, że ten mój i tysiąca innych ludzi świat staje w miejscu i łączy się we wspólnej życzliwości, dobroci, uśmiechu, uwadze. Na ten jeden wieczór.

---

W te Święta życzę Wam radosnego spokoju, rodzinnej życzliwości i błogiego spełnienia.

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Tobie również spokoju...
i w przyszłym roku pisz częściej :)
pozdrawiam świątecznie

Łukasz pisze...

Ech, z tym pisaniem częściej... widzisz sama, jak to wychodzi :-D Dlatego nic już nie obiecuję, hahaha.

Anonimowy pisze...

Spokoju po Świętach ..
dla mnie dziś to nie prezenty tak jak za dziecka było
a raczej czas refleksji i przemyśleń i cieszenia się że mam bliskich
pozdrawiam
cicho sza

Anonimowy pisze...

odpowiedź na pytanie na skrzynce :)
pozdrawiam

Anonimowy pisze...

nie będę skłądała teraz spóźnionych życzeń, to by bylo conajmniej niestosowne;) ale napiszę, że chwilowo wróciłam :)
lelka; fatalna-kobietka

Anonimowy pisze...

Witaj Łukaszu :)

Przeczytałam Tqój tekst i powiem Ci, że mam podobne odczucia... To dobrze. Osobiście wolę dawać prezenty, niż je otrzymywać, ale jakiś symboliczny gift również mnie cieszy. W takie dni docenia się te wszystkie drobiazgi, które dają tyle frajdy... Ech... Chyba się starzeję :)
Najlepszego w Nowym Roku :)
Iwka

Łukasz pisze...

cicho sza - ale co za dużo bliskich, to zdecydowanie nie zdrowo ;-)

ange - dzięki! :-)

lelka - proszę, chwilowy powrót :-) Zajrzę, zajrzę z pewnością.

Iwka - a symboliczne prezenty mogą mieć emocjonalnie wielkie znaczenie, prawda? :-) Również życzę wszystkiego najlepszego!

Anonimowy pisze...

Bo z wiekiem człoweik zaczyna dostrzegać inne wartości te bardziej niematerialne. Dlatego w tym roku całą rodziną spędziliśmy święta poza domem bo nie ważne miejsce tylko z kim się jest.

Anonimowy pisze...

To prawda Łukaszu, nic nie zastąpi wspólnych rozmów, spojrzeń, uśmiechów. Żaden prezent nie jest w stanie wywołać uśmiechu takiego, jaki daje nam każde zapełnione krzesło przy wugilijnym stole. Choć przyznaję - piękne czerwone skórkowe etui na przybory do pisania jakie dostałam, bardzo mnie ucieszyło :))

Łukasz pisze...

nimfa

Ale podobno nie ma jak w domu. W sumie dom także należy do tej rodzinności. Chyba, że się mylę ;-)

margi

Hahaha, pewnie, że to cieszy. Powiedzmy tak - kotek moze być ładny, ale jak ma samotnicze usposobienie, to niewiele z niego pociechy ;-)

N. pisze...

Ja tak samo pojmuję Wigilię, bo nie liczą się stosy prezentów tylko bliskość, sama obecność rodziny:)