Muzyczny towarzysz



piątek, 20 listopada 2009

"Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", Niels Arden Oplev

      Niedawno wróciłem z przyjemnego kinowego wypadu z pewną kobietą. Tytułowy film spodobał mi się na tyle, że postanowiłem nieco o nim napisać. Kiedyś co prawda tworzyłem recenzje, również na blogu (dajmy na to TUTAJ), jednak przestałem. Ruchome obrazy przestały pociągać mnie na tyle, by silić się na spójną, internetową refleksję. Mimo wszystko "Millennium..." warte jest kilku choć słów z prostego, prozaicznego powodu - jest po prostu dobre. Poza tym mam ochotę postukać w klawisze. Nieco przydługi ten wstęp, prawda? Zaczynamy.


     Na początku trzeba koniecznie zaznaczyć, iż bynajmniej nie jest to film o smutnej subkulturze zwanej "emo". Plakat przedstawia młodą, 24-letnią kobietę, nie zaś emo-chłopaka, jak sam z początku myślałem. I to całkiem urodziwą kobietę, choć w przeciwieństwie do produkcji z Świetodrewna, fakt ten nie gra za aktorkę. Tytuł także jest mylący, bowiem wbrew moim założeniom co do treści, fabuła nie jest zamieszana w kwestie antyfeministyczne. Rzekłbym nawet, iż bardziej trafnym zdaniem byłoby: "Millennium: powody, dla których kobiety mogą nienawidzić mężczyzn".

     Obraz jest przede wszystkim uwikłany w dobrą powieść detektywistyczną a'la Agata Christie. Mamy zatem śledztwo dotykające prominentnej rodziny ze świata biznesu, powolne rozwiązywanie skomplikowanej zagadki, tropy prowadzące w ślepe uliczki oraz genialne przebłyski zrozumienia popychające sprawę do przodu. Dwaj główni bohaterowie, niesłusznie skazany za zniesławienie dziennikarz śledczy oraz młoda (choć z ciężką przeszłością) specjalistka od wyszukiwania informacji, podczas poszukiwań zaginionej w latach 60. kobiety natrafiają na przerażającą tajemnicę.

      Jednakże pasjonująca zagadka, choć najistotniejsza dla przebiegu akcji, nie stanowi jedynego tematu. Równie ważny jest tutaj wątek dotyczący roli kobiecej, czyli Lisabeth Salander. Oddelegowany do opieki nad nią nowy kurator wprowadza do filmu zagadnienie przemocy wobec płci pięknej (nie lubię tego określenia, choć to przydatny synonim). Przemocy seksualnej, ukazanej w sposób dość drastyczny. Mamy również i przemoc domową, w wyniku której Lisabeth została zepchnięta na społeczny margines. Więcej jednak zdradzać nie będę.

      Akcenty nazistowskie, łączone w całość puzzle tropów, szowinistyczna nienawiść, romans, rozliczenia z przeszłością, skandynawski klimat... to tylko niektóre smaczki do znalezienia w "Millenium...". Cóż, ja bynajmniej się nie nudziłem.

11 komentarzy:

N. pisze...

Proszę jak ciekawie i zachęcająco to ująłeś:)

Pinia pisze...

film naprawdę poruszający, zaskakujący (o dziwonie domyśliłam się zakończenia) - tak te dwie cechy wydaja mi się najbardziej pasujące do tego filmy. spodziewałam się zupełnie czegoś innego, jednak poruszył mnie dogłębnie. Utożsamiłam się z bochaterką choć jesteśmy zupełnie inne. Świetnie pokazane wyopcowanie, niemoc bochaterki i brutalność życia, trzeba grac nie fer by coś osiągnąć...

dzięki Łukasz, nie chciałm być gorsza i obejrzałam. Jeszcze raz dzięki warto było :*

Łukasz pisze...

[b]Ninuś[b] - dzięki, dzięki. Wybierzesz się czy sobie ściągniesz? ;-)

[b]Pinia[b] - ja się domyślałem pewnych rzeczy tak na 5 minut przed ich odkryciem. Ale chyba tylko dwóch spraw się domyśliłem, więc trzeba przyznać reżyserowi, choć bardziej pisarzowi powieści, na której bazował film, że zagadka jest rzeczywiście trudna. Twoje utożsamienie z bohaterką jest co najmniej zaskakujące ;-)

Nie ma sprawy, zawsze mogę polecać dobre filmy :-*

N. pisze...

Ściągnę nie mam czasu na kino, a samej iść to żadna radość.

Pinia pisze...

też się zdziwiłam, jednak była przedstawiona bohaterka w taki sposób iż jej problemy stał się moimi. Do tego była dość przekonywująca niby z pozoru twarda babka która niczego się nie boi i gra w tym teatrze niedostępną, a jednocześnie jest, kruchą istotą. Ja kobieta przyznaję się, gram i jestem twarda jednak czasem pęka skorupka i wychodzi wrażliwa mała dziewczynka, którą skrzywdził los, a jaka jestem na prawdę to nikt nie wie...
Pozdrawiam :*

Łukasz pisze...

Ninuś - kiedyś bardzo często chodziłem sam do kina i dzięki temu miałem możliwość głębszej refleksji nad tym, co zobaczyłem. Spróbuj chociaż raz, może w tym posmakujesz ;-)

Pinia - hiehie, ja chyba nie miałem za często okazji przekonać się, jak bardzo twardą babką jesteś, chociażby z pozoru, chociaż niekiedy mnie w tym zaskakujesz :-D Natomiast bardzo często pojawia się owa dziewczynka ;-)

Anonimowy pisze...

no nic... to zrobię tak:
po tym przydługim wstępie ;) oglądnę, a później wrócę i doczytam resztę...

od dwóch tygodni zastanawiam się czy zobaczyć ten film, skoro mówisz, że warto to tak zrobię!
szczerze mówiąc ten tytuł jednak powodował moje wahanie, a równocześnie plakat dziwnie kusił...
dlaczego? się wieczorem okaże :)

jutro wrócę jak powiedziałam, doczytam (bo nie chciałabym przypadkiem dowiedzieć się od Ciebie już dziś zbyt wiele, ogólnie tak właśnie biorę recenzje po jednym zdaniu), wrócę i się wypowiem, więc do później :))

Łukasz pisze...

O, bardzo jestem ciekaw Twojej reakcji na film. Nie słyszałem jeszcze negatywnego zadania, ale być może z tego powodu, że niewielu moich znajomych widziało "Millenium...", a ja nie czytałem recenzji. Z pewnością film może się nie podobać, ale mi przypadł do gustu. W takim razie czekam na Twoją ocenę :-)

Anonimowy pisze...

no dobra! no to jedziemy! zaliczone! o!

[kurde... jakoś krzykliwy mi wstęp wyszedł ;)] dygresja

więc... (choć od "więc" się zdania nie zaczyna, lubię tak, bo to jak zaznaczenie faktu, że sie wpierw człowiek zastanawiał ;))
ogólnie rzecz biorąc, jak zwykle dobrze postąpiłam, że nie przeczytałam Twojej recenzji ;P bo znowu wiedziałabym za wiele i tylko czekałabym na finał
taktykę zastosowałam jak zwykle prawidłową :)
film spodobał mi się bardzo!
skandynawski nastrój spokoju, daje takie poczucie niestabilności i niepokoju, że po wala, dosłownie
jestem uwiedziona obrazem, składnią scen, stylistyką rozwoju akcji, wątki powiązane spójnie i bardzo zaskakująco, nie ma szans na nudę chociaż film trwa 2 i pół godz.
wspomniana przez Ciebie gra głównych bohaterów naprawdę zasługuje na uznanie, majstersztyk za kreację osobowości

zaś jeśli chodzi o główny wątek, a w sumie wątki:
1) historia dociekliwego dziennikarza
2) zaginięcie dziewczyny sprzed 40 lat
3) tragedia doświadczeń młodej kobiety

ad.1)
postać wykreowana z niesamowitym spokojem mimo niezaprzeczalnej charyzmy, typowy przykład jak człowieka dociekliwego może trafić przysłowiowa kula wycelowana w płot... chcąc dobrze, robi sobie źle
podoba mi się niesamowicie ten wątek, konsekwencja w działaniu tego człowieka, mimo strachu
ad. 2)
historia rozbudowana bardzo szczegółowo, jednak wątki precyzyjnie wyjaśniane, tworzą przerażający obraz okrutności na jaką stać ludzi
myślę, że jednak fakt posiadania ogromnego bogactwa przez rodzinę Vangerów jest tu dobitnym dowodem na to jak się człowiekowi w doopie za przeproszenie przewraca kiedy może mieć wszystko! moje myśli niechybnie skłaniają się tu ku wspomnieniu słynnego "8 mm" pokazujący ten sam obłęd w oczach bogacza

historia nazistowskich zapędów wśród tej rodziny tylko potwierdza ich szaleństwo, nie wspominając już o morderstwach

zaś sam motyw poszukiwanej dziewczyny... niesamowita historia, przyznam że finał wzruszył mnie do łez

ad.3)
kreacja Lisbeth niewątpliwie zasługuje na wyróżnienie, kobieta dosłownie mnie powaliła! zresztą jak sama konstrukcja postaci
przejścia jakie ją dotykają... zgroza! i niestety uświadamiają, co się wokół nas dzieje :/
ktoś to ma jej pomagać sprawia jej jeszcze większą krzywdę po prostu tragedia!
na całe szczęście dziewczyna ma w sobie taką odwagę ducha, że rozwiązuje problem tak, że lepiej się nie da...

ogólnie
w punktacji 10 stopniowej
pokusiłabym się chyba nawet o 10/10
(a to nie zdarza się często...)
z pewnością mam chęć przeczytać książki na bazie, której sfilmowano ową historię

koniec i.
tadam! o to moja recenzja z Twojej recenzji ;) mam nadzieję, że poczujesz się usatysfakcjonowany Łukaszu :]

Anonimowy pisze...

p.s. o fak! takiej długiej wypowiedzi w komentarzach to jeszcze raczej nie miałeś... ;P
ale sam się prosiłeś :]
jak już rozmawiać to konkretnie ;)

raj pisze...

Zachęcam do obejrzenia ekranizacji drugiej części trylogii - "Dziewczyna która igrała z ogniem" (w Szwecji już dostępna na DVD, u nas nawet nie słychać kiedy miałaby wejść do kin) - ta część poświęcona jest głównie losom Lisbeth, dowiadujemy się więcej o jej przeszłości i związanej z nią kolejnej mrocznej zagadce, która wyjaśnia się w trzeciej części powieści... Film jest przynajmniej równie dobry jak część pierwsza...