Muzyczny towarzysz



poniedziałek, 12 stycznia 2009

icanhascheezburger

      Jako że dzisiaj jest poniedziałek, więc nikomu się nie chce, pogoda nadal stoi na minusie i stać będzie nadal, a słońca jest mało, proponuję przedsięwzięcie internetowego spaceru po pewnej kociarskiej stronie. Wiadomo, że niekoniecznie trzeba lubić koty, ale pośmiać się z nich zawsze można. A jak wiele mogą dać one powodów do śmiechu, widać na stronie icanhascheezburger, na którą serdecznie zapraszam. Poniżej zaś kilka próbek prezentowanej tam twórczości, próbek które zdobyły moje rozweselenie. Smacznego!

poniedziałek, 5 stycznia 2009

"Mag", John Fowles

      Pół kilograma papierowej wagi, 669 stron oraz zachęcający "śmiercią, seksem i straszliwą przemocą" tekst na tylniej okładce książki, to fakty, z którymi stykamy się w pierwszym kontakcie z "Magiem". Wbrew tytułowi nie jest to powieść z gatunku fantasy, lub przynajmniej gatunek literacki obfitujący w zjawiska nadnaturalne. Jednakże nie jest to również prosta opowieść o życiu bohtera, wchodzącego w równie proste sytuacje, z jakimi przyszło nam mierzyć się codziennie. W gruncie rzeczy, napisanie kilkunastu zdań o dziele Fowlesa nie przychodzi łatwo, a on sam zaś twierdzi, że stworzona przez niego lektura jest czymś w stylu testu Rorschacha, w którym czytelnik projektuje swoje własne podświadome lęki lub pragnienia.

      A jest na czym projektować, bowiem Nicholas Urfe, którego oczyma staramy się prześwietlić mrok wielowarstwowej rzeczywistości, zostaje wplątany w labirynt zagadek. Przyjmuje rolę Tezeusza, choć każda nić, którą stara się pochwycić jego rozpalany coraz to nowymi, nieoczekiwanymi wydarzeniami, co chwila mu umyka. Poznany przezeń starszy pan, Maurice Conchis, zamieszkujący uroczą willę Bounari, oplątuje Nicholasa misterną siecią niewiadomych, strając się podważyć, a wręcz zdruzgotać, jego wiarę w ludzi oraz wyznawane zasady. Dużo tu kwestii filozoficznych, dotyczących moralności i metafizyki, wątków literaturoznawczych i kulturowych, takich jak różnice pomiędzy wyspiarskim (angielskim) a europejskim podejściem do życia.

      Jednakże siła "Maga" nie leży wyłącznie w intelektualnych rozważaniach lub smakowych nutach detektywistycznego dochodzenia do prawdy, która i tak pozostanie zawoalowana. Siłą tą jest ustwienie czytelnika w pozycji swiadka, który obserwuje proces dojrzewania bohatera, dorastania do pełnego zrozumienia istoty związku pomiędzy mężczyzną a kobietą. Bynajmniej proces ów nie zachodzi w aurze ckliwości oraz sentymentalizmu, i choć pewnych różowych ubarwień zabraknąć nie mogło, to wszystko dzieje się na płaczyźnie psychologicznie wiarygodnej. Stosunek Nicholasa do płci pięknej, przejawiany zarówno w jego czynach, jak i myślach (dwa wymiary nie zawsze pozostające ze sobą w zgodności), podlega ewolucji. A wraz z nią ewoluować może i nasze podejście.

      Osobiście jestem zadowolony z książki i z czystym sumieniem po prostu ją polecam. Nie uważam jednak, iż przysługuje jej dumne miano "arcydzieła literatury XX wieku", z jakim to tytułem można spotkać się na okładce. Trzeba powiedzieć, że podczas pierwszych 100-150 stron odnosi się wrażenie niepotrzebnej dłużyzny oraz przeciętności, natomiast niektóre dialogi lub, co częściej, monologi są przesycone patetyzmem, niekiedy wręcz śmiesznym. W moim odczuciu zabrakło także bujnych w sugestywne słowa opisów, choć pióro Fowlesa jest lekkie i przyjemne w odbiorze. Pomimo wszystkich tych zastrzeżeń czerpałem satysfakcję czytając powieść.

Dziękuję Paulina