Muzyczny towarzysz



środa, 29 lipca 2009

Rozstania i powroty

      Jeżeli ktokolwiek wyobrażał sobie, że ta nieustająca cisza na blogu oznacza koniec mojej aktywności, to ten post ma go z tej błędnej interpretacji wyprowadzić. Cisza zaczyna się po to, by po jakimś czasie się skończyć, wyczerpać sens swojego istnienia i odejść, choć bynajmniej nie bezpowrotnie. Kiedyś bowiem znowu zrobię sobie przerwę, pójdę na ciastko i kawę, nie wrócę przez kilka dobrych miesięcy... ale dość już o tym. Nie od dzisiaj wiadomo, że wszystko w przyrodzie ma swój cykl. Naturalnie.

      Postanowiłem powrócić na łono blogowania, ponieważ coraz więcej ciśnie mi się na usta, tudzież palce. Nie ominęło mnie na przykład zamieszanie w Kupieckich Domach Towarowych (KDT), które soczyście obgadałem na Blipie z innymi użytkownikami tego mikroblogu. Ba! Zrobiłem nawet kilka zdjęć własnoręcznie, choć w dalszym ciągu imprezy nie uczestniczyłem i kawałkami płyt chodnikowych w nikogo nie rzucałem. W dodatku ostatnio często (de facto codziennie rano) czytuję Gazetę Wyborczą i czuję potrzebę komentowania zamieszczonych tam newsów.

      Jak więc widać moje usprawiedliwienie jest dobre, choć wcale go nie potrzebuję. Hmmm, mimo że nie jestem uzależniony od tej formy ekspersji myśli, to jednak jest w niej coś, co skłania ku wznowieniu działalności. A skoro o tym mowa, to trzeba było naprawić jedną rzecz popsutą, mianowicie odtwarzacz, którego repertuar ograniczał się do dwóch kawałków. Może i głupio sądzić, iż ktokolwiek ich słuchał, ale dla świętego spokoju zrobiłem z tym porządek i przywróciłem pełną gamę utworów.

      Zatem do kolejnego!