Muzyczny towarzysz



poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Świąteczne refleksje na temat polskiego katolicyzmu

      Poniedziałek wieczór. Ostatni dzień dwudniowego święta. Na Polsacie "Szklana pułapka III", szaleńcza jazda po ulicach, hmmm, Nowego Jorku? Sensacyjny akcent na zakończenie "najstarszego i najważniejszego święta chrześcijańskiego upamiętniajacego zmartwychwstanie" (Wikipedia). Bo czym tak naprawdę jest Wielkanoc i co konkretnie upamiętnia? I ilu, pytam się, ilu z Polaków, uważających się w 95% za katolików (źródło), ma o tym jakiekolwiek pojęcie ponad to, że nie idzie się w poniedziałek do pracy? Niewielu.

      Ja też w sumie jestem laikiem w tych kwestiach, żeby nie było. W kościele byłem, bo ja wiem... lata temu tak naprawdę. Za to wczoraj i przedwczoraj widziałem dwa filmy upamiętniające umywanie rąk przez Piłata, bo gest ten i jego znaczenie mocno wbił się do głów. Może jednak się mylę. Swoją drogą ciekaw jestem, jak wypada wiedza Polaków na temat katolickich prawd wiary. I tak na przykład tylko 26% katolików posiada poprawną wiedzę odnośnie Jezusa, zaś 32% osób nie posiada Biblii (źródło). Co więcej, tylko 20% spośród 1000 badanych umie wymienić 10 przykazań, a ponad 30% nie zna żadnego (źródło)!

      Wobec powyższego nie dziwi mnie fakt, że na portalach ateistycznych czy racjonalistycznych (ratio contra fides) często kpi się z wiedzy i sposobu argumentowania przeciętnego katolika. Rzecz ma się pewnie tak, jak ma się twierdzenie, iż "JPII mądrym człowiekiem był" a czytanie jego dzieł. Pozostawia to we mnie jakieś poczucie niesamaku odnośnie epatowania wiarą, używanie argumentu o praktykującej większości, która raczej ślepo bierze stronę Kościoła w kwestiach osobistych i ważnych dla wielu ludzi (aborcja, eutanazja czy in vitro), nie zastanawiając się nad ich znaczeniem, tak jak nad znaczeniem Paschy.

14 komentarzy:

Ninuś pisze...

Powiem tak w święta filmy w których terroryści zabijają dla zabawy to totalny brak wyczucia.Ale to nam telewizja oferuje,a w Boże Narodzenie oglądamy po raz enty Kewina samego w domu, ja już na pamięc znam.odnoSnie twego komenta u mnie to piszesz,że tyle lat o kurcze spróbuj coś z tym zrobic,jeśli chcesz,bo wiesz życie w samotności to nic wsołego,ale z drugiej strony są osoby samotne z wyboru.:)

Łukasz pisze...

Telewizja jest przewidywalna jeżeli chodzi o filmy na Boże Narodzenie, ale z drugiej strony widać ludzie chcą to oglądać. Lubi się to, co znane, a myslę, że przeciętnemu Kowalskiemu tak bardzo Kevin nie przeszkadza ;-)

Ja tam jestem Singiel ;-p

Ninuś pisze...

Ja jestem singielka i szczerze mówiąc mam gdzieś sąsiadki,które na siłę mnie swatają,one nie rozumieją,że na wszystko jest czas,że czasy się zmienily łącznie z priorytetami życiowymi.Teraz wpierw praca,dom a potem rodzina, anie tak jak one wpierw dziecko, amieszkac gdzie będę w stodole:)Ja chcę byc niezależna, a nie tylko na męża liczyc.

Ninuś pisze...

Odnośnie filmów to masz racje,bo ja mimo iż puszczają Kewina to i tak patrzę,bo nic innego nie ma:)

Anonimowy pisze...

Ta Nasza wiedza na temat to nic innego jak właśnie pogańskie jedzenie i picie z lenistwem i kultem tv na czele... i w niczym nie są lepsi ci którzy do kościoła jednak polecieli, wiemy o tym doskonale.
Przypuszczam, że to wrzeszczenie wszem i wobec, że "my polacy=katolicy" to jak utwierdzenie, że jednak w czymś jesteśmy dobrzy na tle innych... i jednak mimo wszystko jak pokazałeś... blado wypadamy na tle...

A ja jako dobry praktykujący polak ;) jednak znalazłam coś nowego i dobrego w tv :) jak "Sw.Piotr" to z tych na temat i "Most do Terabiti" pięknie przypominający błogie szalone dzieciństwo :)

Łukasz pisze...

Ano, udało mi się te dane znaleźć, bo już zwątpiłem, że cokolwiek odszukam :-) Szokująca jest szczególnie ta ostatnia statystyka, że 30% badanych nie zna żadnego przykazania... jak można choc jednego nie znać?

Aaa, ja niestety "Mostu..." nie obejrzałem - włączyłem się na samą końcówkę. I "Bruce Wszechmogący" mnie też niestety ominął...

Ela pisze...

idąc do kościoła z zwykłą niedzielę można zaobserwować puste ławki... w te Święta kościoły były pełne. Wniosek? Jesteśmy więc katolikami "od święta", idziemy do kościoła, bo wypada, bo trzeba się pokazać, bo co powiedzą sąsiedzi. Sam wymiar tych świąt nie ma znczenia. Najpierw gotujemy, piezemy, sprzątamy, by po rezurekcji zacząc wielkie objadanie się. A przecież między sernikiem a makowcem nie ma czasu na zastanowienie się nad sensem życia i śmierci...

Łukasz pisze...

Ela:

Tak, w sumie nie ma. Chyba, że ksiądz na kazaniu coś o tym wspomni, ale... nawet nie wiem, czy wtedy jest jakaś pogłębiona refleksja. Niektórym się po prostu nie chce myśleć nad tymi sprawami, bo sprawiają jakiś ból głowy czy coś ;-)

Iwka pisze...

Hahahaha… Przeczytałam Twój post o braku polskiej „pobożności inaczej” i od razu przypomniał mi się pewien epizod… Mieliśmy przygotowania do bierzmowania. Na jednej z prób, staliśmy wszyscy w rządku w kościele, powtarzając kroki. Proboszcz „grzmiał” z ambony, że wszystko musi wypaść dobrze, żebyśmy nie musieli się wstydzić przed biskupem. Robimy więc swoje, a nagle proboszcz wszystko zatrzymał i wezwał do siebie dwóch chłopców… Oburzony kazał im się przeżegnać. Nie umieli… Zaczęli pląsać rękami, zaczynając nie od czoła, a od prawej lub lewej strony – taki los, jak się da. Proboszcz się załamał – grzmiał, że to jakieś nieporozumienie, że oni mają za sobą komunię.
Kiedy sobie to przypomniałam, wcale nie zdziwił mnie fakt, że ludzi nie znają treści przykazań – na pewno w dzisiejszym czasie nie przyjmują się „nie cudzołóż” i „nie zabijaj”… Ludzie się pogubili. Słowa „ jestem katolikiem” zdają się być teraz pustym sloganem. Kiedy słyszę tekst: „jestem wierzący, ale nie praktykujący”, zawsze mówię, że taki miks to pomyłka, bo przecież jedna teza przeczy drugiej. Wtedy słyszę, że ktoś wierzy w Boga, ale nie wierzy w kościół, w Księzy, w cały ten „chory” system i najlepiej by było, gdyby można było grzechy kierować bezpośrednio do Boga, a nie przez kratki konfesjonału, bo za nimi jest taki sam grzesznik…
Ludzie nie zdają sobie sprawy, że takimi tezami sami wypierają się z tej społeczności, bo nie przestrzegają jej zasad. Można zwątpić w „zawód” księdza, gdy się słyszy o nagłaśnianych aferach z molestowaniem przez duchownych, czy kolejnym autku o. Rydzyka, ale jeśli zaczniemy generalizować i potępiać wszystkich zrobimy sobie największą krzywdę.
Nie jestem doskonałą katoliczką, nie ma mnie w kościele w każdą niedzielę, jak kiedyś gdy byłam młodsza, ale wierzę, że w tej „instytucji” kościelnej jest jakiś cel. Wierzę w Boga, jego pomoc i wsparcie, które przychodzi, mimo iż czasem wątpię że może się nie pojawić. Ludzie potrafią się jednoczyć, solidaryzować. Pokazali to niejednokrotnie, a szczególny wyraz swojego szacunku dawali przy okazji pielgrzymek Ojca Świętego i jego śmierci. Wierzę, że ich łzy nie były pożyczone od krokodyla. Płakali, bo wiedzieli, że drugi TAKI religijny przywódca już się na świecie nie zjawi, nie zrozumie ich lęków, nie pokrzepi i nie pozbawi życiowych wątpliwości.
Człowiek musi w coś wierzyć…
Się rozpisałam, ale co mi tam – przecież sam zaprosiłeś do rozmowy :D

Łukasz pisze...

Iwka:

Jak najbardziej zapraszam :-)

Generalnie z wiary bierze się to, co dobre i co odpowiada, a resztę wyrzuca się na śmietnik - tak jak piszesz. Sam zresztą to robię, bo wierzę w swojego Boga, który w wiekszości jest rzymsko-katolicki, ale są elementy buddyzmu, ale nie określam się jako katolik.

Jestem stanowczo na nie generalizowania zachowań niektórych księży na cały KK, a co do JPII i smutku po jego śmierci, to na pewno u wielu osób był on autentyczny. To, co jednak się gryzie, to pewna dwulicowość - "kochałem JPII, ale nie przykładałem zupełnej wagi do tego, co mówił"/

Ninuś pisze...

Powiem tak blog na spocie wiecznie się psuje już mnie to irytuje i mych znajomych rownież:(

Iwka pisze...

Skromnie i nawet po części w swoim imieniu powiem, że nie chodzi tu o ludzką obojętność na Jego nauki– raczej ignorancję… JPII był człowiekiem niezwykle dobrym i mądrym – chociaż mówił do swoich rodaków dość przystępnie, wielu z nas nie jest w stanie od razu pojąć słów jego kazań. W słowa niby najprostsze ubierał Ewangelię po to, by stała się dla ludzi łatwiejsza w odbiorze. Nie każdy jednak to zrozumie, bo to nie jest ten sam level intelektualny...
To co mi się zawsze podobało, wręcz mnie urzekało w jego osobie i sposobie przemawiania to fakt, że te najważniejsze słowa brzmiały niezwykle głęboko, poetycko wręcz. Ludzie starają się zrozumieć przekaz. Nie wszystkim wychodzi to genialnie, ale się starają, a to już pierwszy krok do zmian :)

Ninuś pisze...

Powodzonka an egzaminie!!!!!!

Łukasz pisze...

Iwka:

Nie, nie sądzę, aby te nauki były tak trudne, żeby wynikała z tego ich nieznajomość. Wielu ludzi się na nie powołuje, a samemu czyni zupełnie inaczej. Ot chociażby gdy na Gronie pojawiały się zdjęcia z JPII i nawoływaniem do pokoju i tolerancji (rocznica śmierci), to i tak osoby mające takie zdjęcie w profilu lżyły na innych (pamiętam pewien przykład z print screen, ale nie przypomnę sobie, gdzie go znalazłem). Innym przykładem są prezerwatywy - JPII był im przeciwny, a znaczna większość młodych ludzi je stosuje (czasami nie pamięta, by się zabezpieczać, ale to inna kwestia).

Ninuś:

Dziękuję bardzo - na pewno dam radę! :-)